czwartek, 17 września 2015

zima

Mimo wszystko jeszcze nie jest tak najgorzej. Cały czas powtarzam sobie, że to nie zima, tylko jesień, a śniegu i tak nie będzie.

Nie mogę się nadziwić, że pranie, niczym papier toaletowy znanej marki, nigdy się nie kończy, i że zamiast chwytać dzień, znów wycieram twórczość artystyczną Antka z pralki. Że naczynia trzeba włożyć do zmywarki i, o zgrozo, wyjąć.

Za to brud na Antku w ogóle mi nie przeszkadza. Gdy solony karmel z Bosko ląduje na świeżo uprasowanej koszulce, przybijamy sobie piątkę, bo trzylatek musi się czasem upaćkać. Zresztą Syn  ratuje sytuację zawsze i wszędzie. Nie tylko oddaje mi skwarki ze swojej kaszy (niektórzy twierdzą, że bursztyny to skwarki ze słoniny, ja twierdzę, że z wędzonego boczku), ale też, przytulając mnie wieczorem, mówi "Ale jesteś chudziutka", co jest wierutnym kłamstwem, ale i tak się cieszę.

poniedziałek, 7 września 2015

To byłam ja.

Antoś ma jeszcze zamknięte oczy, pachnie słodko, ledwo wygrzebuje się z kołdry, ale już musi wiedzieć "Mamo, co to jest mina podwodna?". Przecierając oczy ze zdumienia i zarazem otrzepując się z resztek snu próbuję, przestawić swój mózg z trybu zdziwienia pytaniem na tryb wymyślania odpowiedzi. Jest. To taka bomba umieszczona pod wodą.
"Bo ja płynąłem kiedyś takim statkiem i tam nie było miny podwodnej. Wziąłem wędkę i złowiłem taką rybkę, i ją przytuliłem. To Ty byłaś tą rybką?"