czwartek, 31 stycznia 2013

pućki cwaniaka

Jest dla mnie oczywiste, że mój syn jest najpiękniejszy na świecie. Więc przykro mi, nie mogę poodkurzać, bo muszę całować jego słodkie stópki, nózie, brzunia, łapućki, nochala... ale przede wszystkim muszę całować Pućki mojego Pucciniego! Te pulchne poliki są tak apetyczne, że niestety nie mogę się powstrzymać, nie oderwie mnie od nich żadna siła w kosmosie, a już na pewno nie oderwie mnie od nich jakieś głupie żelazko (tak, wiem, że nie odkurza się żelazkiem, tylko tym drugim).












środa, 30 stycznia 2013

apel

Mój  Kochany Synku
Królewiczu Dzieńdoberku
Antoniuszu Gagatku
Mlekołaku

jeśli jeszcze raz wstaniesz o piątej rano
będziesz bawił się sam na środku łóżka
otoczony śpiącą mamą i śpiącym tatą
do 7.30, 8 lub 9
kiedy łaskawie wstaniemy
już więcej nie otwieram oczu przed 7


przemówiłam




wtorek, 29 stycznia 2013

wintertime sadness

Rok 2005 był to dziwny rok, więc mogło to być właśnie wtedy. Zima nie była nawet taka straszna- oczywiście spadł śnieg i zasypał wszystko, nie było jednak siarczystych mrozów czy zamarzających w locie gawronów, dlatego pod koniec stycznia uwierzyłam, że wiosna już czai się za rogiem, a coraz dłuższy dzień z przebłyskami pierwszych promieni słońca był dla mnie całkowicie oczywistym znakiem. Najpierw schowałam grube swetry, spodnie i kurtki, a na ich miejsce wyjęłam wszystkie swoje sukienki. Posprzątałam mieszkanie, żeby lepiej przygotować się na nowe, lepsze jutro. Robiłam wszystko, żeby tylko zapomnieć o ciemnicy, szarości i śniegowym błocie. Wkrótce okazało się, że to był falstart. Im bardziej spóźniała się wiosna, tym mniej miałam siły do życia, a gdy w końcu raczyła się pojawić, w ogóle mnie nie cieszyła.
Dlatego teraz jestem wyjątkowo ostrożna, nie zapeszam, nie wypowiadam na głos magicznej daty 21. marca. Boję się, że wiosny nie będzie, a w ramach końca świata wszystko już na zawsze zostanie skute lodem.








poniedziałek, 28 stycznia 2013

FOTOSTORY

Weekend zaczął się wyjątkowo szybko, tak samo jak minął, nawet nie zdążyłam życzyć Wam, żeby był dobry. Był czilaut, było sprzątanie, byli goście- czas na fotostory


1. czytamy Tuwima, ten motyw pewnie wkrótce powróci.
2. czasami w zabawce najciekawsza jest metka.
3. są goście, są ciasteczka/ nie ma gości, nie ma ciasteczek.
4. trwa szaleństwo zakupów internetowych- wszystko, co przyszło w tej paczce musi poczekać na wiosnę.

piątek, 25 stycznia 2013

co powie tata 2

Zupełnie nieoczekiwanie, w pełni spontanicznie pojawia się na blogu pierwsza seria: CO POWIE TATA? To wypowiedzi mojego złotosutego Męża, które wprowadzają mnie w zdumienie, dają radość, śmieszą lub, jak dziś, pokazują, że Piotrek ma piękny umysł. Serio, czy ktoś jeszcze mógłby na to wpaść???

Na melodię hej, z góry, z góry

Siała baba mak
Małym Antosiem
Siała Baba mak
Małym Antosiem
Nie wiedziała chytra (!!!!) baba
Że Antosiem się nie sieje
i-hhhhhhhhhhhha!
siała baba mak

Ale tak naprawdę to myślę sobie, że bycie z facetem, który czuje się ojcem od momentu dwóch kresek na teście ciążowym i buduje relacje z dzieckiem siedzącym w brzuchu jest bezcenne. Trywialna mądrość starej matrony (czyli moja) jest taka, że rodzinę warto zakładać tylko z kimś, kto jej pragnie. Jak dawno temu mawiała moja koleżanka: przykro mi, ale taka jest prawda. Dziewczynom życzę więc super facetów, a chłopakom kobiet, które będą Wam ufać.   

P.S. Miała być sesja na śpiocha


ale zanim się rozkręciłam sąsiad sympatyczny zaczął wiercić


czwartek, 24 stycznia 2013

wielka wyprawa

Król Dżungli już wczoraj zapowiedział, że wychodzimy o 10.30, a w razie poślizgu nie będzie litości. Gdy o 9.50 Królewicz Dzieńdoberek się odessał, byłam pewna, że zdążę, dam radę, ja potrafię być księżniczką  i zaczęłam usuwać skórki, żeby pomalować paznokcie. Pomalowałam i wciąż wierzyłam, że bez problemu założę jeansy. Założyłam, ale paznokcie szlag trafił, Pan i Władca zaczął wydawać ponaglające okrzyki, więc musiałam użyć zmywacza, bo nowe nie wyschną. I wzięłam się za makijaż: podkład, kreska, rzęsy, róż, a do łazienki dochodzą odgłosy grozy, bo się spóźnimy, jak to, pospiesz się. Aż tu nagle Książę zażądał picia, pobiegłam do niego z jednym pomalowanym okiem, chyba się przestraszył, bo jednak nie, on pił nie będzie, więc ja z powrotem do łazienki.
Wyszliśmy z domu 10 minut później, niż Król Burczymuch I chciał, on fukał, ja z nosem wprawdzie spuszczonym na kwintę, ale przynajmniej upudrowanym, i oczywiście byliśmy przed czasem.


środa, 23 stycznia 2013

sens zabawek

Antek lubi zabawki, ale najbardziej zafascynowany jest tym wszystkim, czym bawią się rodzice. filiżanka z kawą? Szaleństwo, obiad mamy? Wow! spodek? Daj! A najlepiej to kabel od laptopa, albo chociaż pudełko z chusteczkami. Musieliśmy podziękować za współpracę pluszakom (bo alergia, roztocza, kurz- nigdy nie przypuszczałam, że będę zabierać dziecku misie), najsłodszy ryjek robi się strasznie czerwony, kiedy podrażni go mata edukacyjna- czyli zawsze, gdy się go na niej położy, a walnięcie się grzechotką-gryzakiem zawsze oznacza płacz. No i oczywiście martwię się czy przy produkcji nie zostali czasem poszkodowani Mali Chińczycy.
Dlatego zastanawiam się nad sensem zabawek. Czy naprawdę muszą piszczeć, świecić, uczulać, no i aż tyle kosztować? Jakie są Wasze ulubione zabawki z dzieciństwa? Pamiętacie je?


poniedziałek, 21 stycznia 2013

marchewkowe

Ten post powinien się nazywać "dlaczego nigdy więcej nie podam Antkowi papki". Próbujemy z marchewkowym słoiczkiem. Jeszcze zanim pierwsza łyżeczka wyląduje w buzi, jest już na rączkach, z rączek na czole i śliniaku (ale po co komu śliniak, skoro ubranie i tak brudne), na tetrze, którą się osłoniłam i na mojej bluzce. No ale trafia do buzi, a z buzi jednym ruchem języka prosto na brodę. Wszystko. Więc nabieramy drugą łyżeczkę, ale Antek, ciekawski człowiek, chce ją koniecznie sam wziąć do ręki i włożyć do buzi. Prawdę mówiąc, już na tym etapie czuję się, jakbym tuczyła gęś, bo zamiast dać się dziecku pobawić, tylko wpycham do dzioba, a on pluje, a w miseczce czekają jeszcze trzy łyżeczki.




 Więc czysto eksperymentalnie i grubo przed czasem obgotowuję słupki marchewki i daję do małej łapki. Antek ściska, ogląda, wkłada do buzi, żeby pomemłać w pyszczku, a przede wszystkim jest żywo zainteresowany tematem zamiast złościć się, że ktoś mu coś, a nie on sobie sam.
To w ogóle długa historia- kalendarz rozszerzania diety zmienił się, gdy Antek był już na świecie, i tak dawałam mu tylko mleko przez 6 miesięcy, bo był cały w alergii, teraz pediatra krzyczy, że głodzimy dziecko, Piotrek panikuje, bo jej wierzy, a ja czekam, aż Dziecię siądzie, żeby metoda BLW ruszyła pełną parą.



O BLW przeczytałam TU, wszystkim polecam filmik z linka, a bardziej zainteresowanym także książki.    

niedziela, 20 stycznia 2013

ratunku wyprzedaż

W związku ze świadczeniem usług gastronomicznych na żądanie dla pewnego młodzieńca dawno nie wychodziłam na zakupy. Pierwsze próby zostawiania Antka pod czyjąś troskliwą opieką zakończyły się straszliwym kryzysem butelkowym, przez miesiąc Dziecię nie chciało jeść, wyło z głodu, więc ja dziękuję, posiedzę z nim w domu. No ale gdy pory posiłków się unormowały, postanowiłam wykorzystać uprzejmość moich kochanych (bez cienia ironii)  Teściów i pójść polować. W moim ulubionym mango nazbierałam tysiąc rzeczy i poszłam mierzyć. Wszystko w rozmiarze s lub xs, wszystko za duże, wisi, odstaje, z tej mąki nie będzie chleba. Tak się zmartwiłam, że nawet szary płaszczyk, który chwilę wcześniej sprawił, że prawie wydałam z siebie dziki krzyk radości, odwiesiłam na wieszak i z buzią w podkówkę opuściłam sklep.
Także chudnąć się nie opłaca, prawie tęsknię za kilogramami, które zostały mi po ciąży, i po których nie ma już ani śladu, bo właśnie jako mały grubasek we wrześniu minionego roku weszłam do tego samego mango i wszystkie rzeczy w rozmiarze 38 leżały na mnie jak ulał, a ja opuszczałam sklep z dumną miną usatysfakcjonowanego łowcy.
Gdybym coś kupiła, zamieściłabym zdjęcia, ale...    

piątek, 18 stycznia 2013

bye bye, dino!

Dlaczego wyginęły dinozaury? Bo Antek je obsiusiał (każdy, kto kiedykolwiek przewijał chłopca, wie, o co chodzi).







mój brat

Wieczorek, świece, przekąski, Antek śpi, włączamy filmik. Antek się budzi. Odkładamy przekąski, wyłączamy filmik i go bawimy.  Uspokaja się, kładziemy się, ja bawię, Piotrek podjada, włączamy filmik, sąsiad zaczyna wiercić, Antek zaczyna marudzić. Odkładamy przekąski, wyłączamy filmik i bawimy Antka złorzecząc sąsiadowi, Piotrek wciąż podjada. Sąsiad przestaje wiercić, Antek marudzić. Włączamy filmik, sąsiad zaczyna wiercić, Antkowi wypada z buzi jedzenie i trzeba go przebrać, szczeka pies.
Adasiu Miałczyński, Adamie, bracie polonisto, rozumiem Cię, kimkolwiek jesteś.

czwartek, 17 stycznia 2013

trzeci kawosz


Jednym z moich licznych i nieskrywanych talentów jest to, że nawet z najbardziej niekawowej osoby potrafię zrobić kawosza. Na przykład gdy poznałam swojego męża, pił napój o przedziwnej recepturze: pół łyżeczki kawy rozpuszczalnej, pół łyżeczki cukru, pół kubka gorącej wody, pół kubka mleka, zgaga. Oczywiście wytępiłam ten haniebny zwyczaj i teraz wspólne poranki upływają nam przy filiżankach aromatycznej kawy z ekspresu ciśnieniowego. Tak było i dziś. Lekko senną atmosferę oczekiwania na to, aż pierwsze krople kawy zetrą z naszych oczu ostatnie strzępki snu przerwanego pierwszym mamamama, jakie tego dnia wydał z siebie bobas, mąciły coraz to bardziej nerwowe krzyki Antonia, któremu wyraźnie coś nie pasowało. Próbowaliśmy wszystkiego: kaczorków w brzuszek, Tońka-komety, podgryzania stópek, ale z każdą chwilą stawało się coraz bardziej oczywiste, że strzeliłam samobója,  moja broń obróciła się przeciwko mnie, wykopałam dołek i w niego wpadłam. Antek chciał kawy. Tym razem zadowolił się samą filiżanką, ale kto wie, czy jutro też da się oszukać?







środa, 16 stycznia 2013

dwa dni wolnego

Kiedy wczoraj Piotrek oznajmił, że wziął dwa dni wolnego, od razu poczułam wielką ulgę. Wiedziałam, że dzięki temu zrobię dziś wiele rzeczy, których nie ma  na liście czynności niezbędnych, gdy ja i Antek jesteśmy cały dzień we dwoje. W czasach, gdy Antek był maleńki, zwyczajnie nie byłam w stanie spuścić go z oczu na dłużej, a teraz wiercipięta jest tak pomysłowy, że aż strach wyjść z pokoju. Po kilku miesiącach zabawa z nim staje się frajdą, ale, przede wszystkim, na mojej planecie to Antek jest gwiazdą, przy której wszystko inne blednie.
Te dwa dni wolnego, po leniwym okresie świąteczno-noworocznym, poza tym, że dają mi możliwość wytchnienia, utwierdzają mnie w przekonaniu, że mój mąż jest super tatą, a na jego planecie gwiazda jest dokładnie ta sama, co u mnie
.

konik

co usłyszałam po zakręceniu wody pod prysznicem?
-konik, z drzewa koń na bieguuuunach! iiiiiiiiiiiiiiiiiiiii  kocha tata!!!! konik!!!!
tak bardzo się cieszę, że mój mąż odnajduje się w tacierzyństwie...

wtorek, 15 stycznia 2013

o gładkich stopach

Smerf Maruda dobrze wie, że jest najważniejszy na świecie, więc świeżo zaparzona kawa, ciekawa książka (nawet w połowie zdania) ani, o zgrozo, ciasteczka, które właśnie teraz należy wyjąć z piekarnika, nie mają z nim żadnych szans. Zdaje się mówić "pobawmy się tak, że będziesz mnie nosić, a jak mnie odłożysz, to będę płakał, a jak usiądziesz, to też będę płakał." albo przez godzinę: "daj mleka, nie, nie chcę mleka, daj mleka!"
Nabiera mnie na "będę brykał jeszcze ze trzy godziny, więc jeśli naprawdę jesteś zmęczona, to zrób sobie kawę" tylko po to, by w trzy minuty po tym, jak wypiję ostatnie krople przekornie oświadczyć, że jednak się zdrzemniemy.
Smerf Maruda, najbardziej upierdliwe z wcieleń mojego synka, przychodzi bardzo rzadko, ale właśnie dziś mnie odwiedził. Gdy tylko jego Tato przestąpił próg mieszkania po dziesięciu godzinach od wyjścia, wrzuciłam Marudę w jego czułe ramiona, a sama musiałam, wprost musiałam zamknąć się w łazience, żeby zrobić peeling stóp.




poniedziałek, 14 stycznia 2013

Czasem słońce, czasem śnieg

 Tato Antka, który dziś poszedł do pracy, jest u nas nadwornym spacermistrzem. Plotka głosi, że na osiedlu uznawany jest za samotnego ojca, bo Panowie spacerują we dwóch, zostawiając mnie w domu, żebym chociaż na godzinkę mogła oddać się błogiemu lenistwu, czytaniu lub malowaniu paznokci. Dzisiaj, zachęcona słońcem, które od samego rana zaglądało do mieszkania, miałam ochotę wystąpić przeciw tradycji męskich spacerów i zabrać Smerfa na dwór, ale mróz uwięził nas w domu. I właśnie dlatego nie sprawdziłam czy zbliża się wiosna.







niedziela, 13 stycznia 2013

Et Voila!

Czasy, gdy Antek jadł moje mleko, płynne złoto, przez dwanaście godzin w ciągu dnia, zostały zastąpione przez cogodzinne pobudki w nocy, a to pewny znak, że blogowanie czas zacząć. Najsłodszy ze Słodkich jest na razie jedynakiem, chcę spędzać z nim każdą chwilę, ale gdy bawimy się na kocyku, pomarańczowa małpka wzbudza  co najmniej tyle samo entuzjazmu, co ja. Nie zmienia to jednak faktu, że uznam go za odchowanego dopiero, gdy obroni doktorat z prawa.