czwartek, 24 stycznia 2013

wielka wyprawa

Król Dżungli już wczoraj zapowiedział, że wychodzimy o 10.30, a w razie poślizgu nie będzie litości. Gdy o 9.50 Królewicz Dzieńdoberek się odessał, byłam pewna, że zdążę, dam radę, ja potrafię być księżniczką  i zaczęłam usuwać skórki, żeby pomalować paznokcie. Pomalowałam i wciąż wierzyłam, że bez problemu założę jeansy. Założyłam, ale paznokcie szlag trafił, Pan i Władca zaczął wydawać ponaglające okrzyki, więc musiałam użyć zmywacza, bo nowe nie wyschną. I wzięłam się za makijaż: podkład, kreska, rzęsy, róż, a do łazienki dochodzą odgłosy grozy, bo się spóźnimy, jak to, pospiesz się. Aż tu nagle Książę zażądał picia, pobiegłam do niego z jednym pomalowanym okiem, chyba się przestraszył, bo jednak nie, on pił nie będzie, więc ja z powrotem do łazienki.
Wyszliśmy z domu 10 minut później, niż Król Burczymuch I chciał, on fukał, ja z nosem wprawdzie spuszczonym na kwintę, ale przynajmniej upudrowanym, i oczywiście byliśmy przed czasem.


3 komentarze:

  1. Ja potrafię być księżniczką?! <3 Czy to nie kwestia z najlepszego przedstawienia, najlepszej klasy teatralnej, jaką sorka wychowywała? :D

    widzę, że ciężkie jest życie młodej mamy, za to syn uroczy. :D

    btw, świetny blog, wyśmienicie mi się czyta ;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że cytat, i to z dedykacją dla Cioć-Maturzystek :) I oczywiście, że klasa i przedstawienie naj <3 Z chęcią bym jeszcze raz obejrzała Króla Mięsopusta. Dzięki :)

      Usuń
    2. ciocia Mania - maturzystka zatem ściska! :)

      Usuń

Miłego dnia!