Pewnie zastanawiacie się, co słychać w naszym Rodzinnym Domu Wariatów.
Przede wszystkim od czasu lektury pewnej książki dla dzieci życie płynie
nam pod hasłem "kupasiku bum!", a poza tym nasz dom zamienił się w dom
nad jeziorem. Przez większość czasu uciekam w szaleństwo, żeby nie
popaść w obłęd, zwłaszcza, gdy patrzę na sypiący śnieg i mam wrażenie,
że ktoś sobie ze mnie żartuje. Mimo wszystko to w zasadzie wystarczyłoby
mi do szczęścia, gdyby nie fakt, że mój ulubiony mąż postanowił
zostać myśliwym i argument, że jest rok 2017 zupełnie do niego nie
przemawia. Jak zapewne się domyślacie, Antek ma już wyciętą z tektury
dubeltówkę na sznureczku i paraduje z nią po domu, to kryjąc się w
wyimaginowanych zaroślach, to wspinając się na wyimaginowane ambony. Gdy
już dostrzeże wyimaginowaną sarnę, celuje, bo sarna jest chora. Na moje
żarliwe protesty tłumaczy "jestem myśliwym, nie żadnym PSYCHOPATEM"
Śmiem wątpić, Antosiu, śmiem wątpić.