wtorek, 15 stycznia 2013

o gładkich stopach

Smerf Maruda dobrze wie, że jest najważniejszy na świecie, więc świeżo zaparzona kawa, ciekawa książka (nawet w połowie zdania) ani, o zgrozo, ciasteczka, które właśnie teraz należy wyjąć z piekarnika, nie mają z nim żadnych szans. Zdaje się mówić "pobawmy się tak, że będziesz mnie nosić, a jak mnie odłożysz, to będę płakał, a jak usiądziesz, to też będę płakał." albo przez godzinę: "daj mleka, nie, nie chcę mleka, daj mleka!"
Nabiera mnie na "będę brykał jeszcze ze trzy godziny, więc jeśli naprawdę jesteś zmęczona, to zrób sobie kawę" tylko po to, by w trzy minuty po tym, jak wypiję ostatnie krople przekornie oświadczyć, że jednak się zdrzemniemy.
Smerf Maruda, najbardziej upierdliwe z wcieleń mojego synka, przychodzi bardzo rzadko, ale właśnie dziś mnie odwiedził. Gdy tylko jego Tato przestąpił próg mieszkania po dziesięciu godzinach od wyjścia, wrzuciłam Marudę w jego czułe ramiona, a sama musiałam, wprost musiałam zamknąć się w łazience, żeby zrobić peeling stóp.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miłego dnia!