poniedziałek, 21 stycznia 2013

marchewkowe

Ten post powinien się nazywać "dlaczego nigdy więcej nie podam Antkowi papki". Próbujemy z marchewkowym słoiczkiem. Jeszcze zanim pierwsza łyżeczka wyląduje w buzi, jest już na rączkach, z rączek na czole i śliniaku (ale po co komu śliniak, skoro ubranie i tak brudne), na tetrze, którą się osłoniłam i na mojej bluzce. No ale trafia do buzi, a z buzi jednym ruchem języka prosto na brodę. Wszystko. Więc nabieramy drugą łyżeczkę, ale Antek, ciekawski człowiek, chce ją koniecznie sam wziąć do ręki i włożyć do buzi. Prawdę mówiąc, już na tym etapie czuję się, jakbym tuczyła gęś, bo zamiast dać się dziecku pobawić, tylko wpycham do dzioba, a on pluje, a w miseczce czekają jeszcze trzy łyżeczki.




 Więc czysto eksperymentalnie i grubo przed czasem obgotowuję słupki marchewki i daję do małej łapki. Antek ściska, ogląda, wkłada do buzi, żeby pomemłać w pyszczku, a przede wszystkim jest żywo zainteresowany tematem zamiast złościć się, że ktoś mu coś, a nie on sobie sam.
To w ogóle długa historia- kalendarz rozszerzania diety zmienił się, gdy Antek był już na świecie, i tak dawałam mu tylko mleko przez 6 miesięcy, bo był cały w alergii, teraz pediatra krzyczy, że głodzimy dziecko, Piotrek panikuje, bo jej wierzy, a ja czekam, aż Dziecię siądzie, żeby metoda BLW ruszyła pełną parą.



O BLW przeczytałam TU, wszystkim polecam filmik z linka, a bardziej zainteresowanym także książki.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miłego dnia!