sobota, 17 sierpnia 2013

Chciałabym z naiwnością dziecka wierzyć, że mamy teraz pełnię lata i do zimy jeszcze daleko. Tymczasem na wieczorne spacery ubieramy się coraz cieplej, czując na plecach pierwsze powiewy jesieni. To znaczy, że idzie wrzesień, mama wraca do pracy i następuje koniec cudownej epoki błogiego siedzenia w domu- każdy, kto tak siedzi wie, że żadne to siedzenie z bawieniem malucha, praniem, prasowaniem i gotowaniem, kombinowaniem jak by tu wziąć prysznic i marzeniem o spokojnej lekturze książki, które jakoś nie może się spełnić. Każdy, kto wraca do pracy, wie, że to czas kokoszenia się w łóżku z rozkosznym bobasem, wspólne spacery i posiłki, pierwsze mama, samodzielne kroki, długie godziny patrzenia na śpiącego malucha tylko dlatego, że jest taki piękny. Ogarnia mnie rozpacz, gdy myślę o tym, ile mnie ominie, a ile przypadnie w udziale komuś, kto nie jest w stanie cieszyć się tym wszystkim tak, jak ja.
Tego lata nie jadłam jeszcze lodów- jako matka karmiąca unikam nabiału i zupełnie przypadkiem odkryłam, że mi to służy- czuję, że zanim zżółkną liście zafunduję sobie mega lodową ucztę, raz a dobrze, z przytupem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miłego dnia!