Pomału wracamy do rytmu domowego, a nie szpitalnego, choć niestety pobudki o 5.30 jeszcze się zdarzają (chlip, chlip!). Byłam pewna, że tydzień bez brykania po podłodze (co było straszne, bo Tosek chciał, mama nie pozwalała i mimo tłumaczenia, że brudno i fe był troszkę obrażony, jakby chciał powiedzieć, że wcale się nie pobrudzi i mamo nie przesadzaj) to tydzień ruchowo stracony, tymczasem Antek po powrocie do domu natychmiast wspiął się na łóżko, a dziś odwróciłam się na trzy minuty, żeby ogarnąć kuchnię, a po powrocie zastałam dziecię bawiące się laptopem na kanapie. Oczy dookoła głowy poproszę.
Ogarnęła mnie instagramowa mania, zapraszam serdecznie TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miłego dnia!