Było leniwe grudniowe popołudnie, brykałam sobie z Tosiem, czyli robiłam to, co Tygrysy lubią naj-naj-najbardziej. Z głupia frant zadałam nie szczególnie mądre, ale wybitnie retoryczne pytanie: A kto jest cały mój? Dumny jak paw kogutek skierował na swoją klatkę piersiową palce wskazujące i oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu: Anto.
Jeszcze nie zdążyłam podnieść szczęki, która z hukiem spadła na podłogę, a Tolek już wołał: koń. Antosiu, ale gdzie jest koń? Nie ma.
Hm.
Naprawdę potrzebowałam chwili na kontemplację rozwoju intelektualnego tego małego kokosa, ale powiedział: choci, choci i musiałam iść.
W międzyczasie zapraszamy na naszego
Facebooka i
Instagrama
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miłego dnia!