środa, 1 czerwca 2016

Brudne dzieci

Gdy widzę czystego malucha w niepoplamionym ubranku, który przez godzinę potrafi wysiedzieć cicho przy stole, w mojej głowie zaczyna wyć syrena alarmowa. Ijo Ijo. Ktoś je bije? Straszy? Krzyczy? Daje dragi? No mój syn nie wysiedzi, świat jest zbyt interesujący, ludzie ciekawi, a ostatnio jeszcze pojawiło się zainteresowanie księżniczkami ("Nadaję Panią na Księżniczkę!/ Księżniczki muszą być młode i szczupłe, tej pani nie nadaję!"), które sprawia, że musiałabym go przywiercić do krzesła, żeby został na miejscu.

Dzień dziecka rozpoczynamy od lodów. Jak Antek je lody, to te lody spływają mu po rękach, nogach, spodniach i koszuli. Wtedy myślę sobie, że pralka jest wspaniałym wynalazkiem i nie widzę problemu. Kiedyś nieśmiało próbowałam oblizać to, co już bardzo spływało, ale rodziło to tak potworne formy protestu (i dobrze! też bym się złościła, gdyby ktoś chciał mi zjeść loda), że odpuściłam. Często widzę jednak mamy, które mocno ponosi, gdy widzą, jak lód spływa po koszulce, a jest oczywiste, że małe dziecko nie ma motoryki pozwalającej na sprawne wyjadanie z wafelka. Na przykład dziś jedna pani wydarła się na (chyba swoje) dziecko: "Cały się uświniłeś! Jak Ty wyglądasz?". Smutne. Zapewniam, że chłopiec wyglądał dokładnie jakby zjadł loda, a całe jego szczęście płynące z tego smakołyka natychmiast zamieniło się w drżącą podkówkę. Najwyraźniej nie mają pralki.

A potem idziemy na przewspaniałe zajęcia, które kończą się malowaniem kartonowej rakiety (mega!!!!). Gromadka dzieci, każde ma swój pędzel, farba cieknie, można się nią upaćkać lub oberwać. Jestem taka dumna, gdy mój Syn po prostu maluje zamiast, wzorem innych malarzy, biegać do cudownych Pań Prowadzących po chusteczki nawilżane! Potem przeparadowaliśmy przez całe Krakowskie Przedmieście do restauracji. Oczywiście miałam w torbie zapasowe ubranie, ale nie prosiłam Antka, żeby się przebrał- wyglądał jak szczęśliwe dziecko! Bo jakoś mam poczucie, że właśnie brudne dziecko jest szczęśliwe.

I na koniec plac zabaw. Zaraz rozbijesz głowę, dawno się skaleczyłaś? Nie biegnij, bo się przewrócisz, spocisz, potłuczesz. Nie ruszaj, to nie Twoja foremka. Właściwie to nie oddychaj, bo bakterie. Wiem. To trudne. Czasem też chciałabym go wnieść po schodach, przeżuć za niego jedzenie i jeszcze wytatuować mu na  ramieniu wielki napis "BĄDŹ GRZECZNY". Naprawdę myślę, że w byciu rodzicem najtrudniejsze jest to, by nie pozwolić sobie na pacyfikowanie dziecka. Maluchy kwitną od naszej akceptacji i miłości.

Dlatego z okazji Dnia Dziecka życzę Wam, abyście byli brudni, niegrzeczni i wyluzowani!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miłego dnia!