środa, 15 czerwca 2016

Czapka w farbie.

Najbardziej kontrowersyjnym elementem stroju Antosia Kokosia jest umazana farbą czapka. Uprzejmie przypominam, że czapka umazała się podczas Dnia Dziecka w CK. "A co to na tej czapce? Farba?", "A to tak specjalnie?", "A dlaczego on ma taką brudną czapkę???". Ha! Pralkę mam, jakbym chciała, to pralka by uprała! Ale absolutnie nie chcę i wcale nie chodzi o designerski look, ta historia zaczęła się dawno, dawno temu...

Pierwsze farby Antka to akwarele z ikei. Plakatówki odpadły ze względu na straszne szkody, jakie powstawały przy  ich stosowaniu. I tak sobie wesoło malowaliśmy. Pewnego razu usłyszałam od znajomej mrożącą krew w żyłach  historię o świetlicy środowiskowej w średnio ciekawym miejscu. Dzieci, które tam przychodzą, w wieku trzech lat nie za bardzo wiedzą, czym są kredki lub farby.

Wyobraźcie sobie moje zdumienie, gdy Syn, mając 2,5 roku, podczas pierwszej wizyty w przedszkolu, na widok słoiczka z plakatówką wykrzyknął: "A co to takiego?". Spłonęłam ze wstydu, a panie udzieliły mi wzrokowej reprymendy, więc nawet nie wyjaśniłam, że mamy akwarele, że on wie, farby, pędzel, kubek ciepła woda!!!

Więc proszę Państwa. Ja nie upiorę tej czapki i nie pozwolę, żeby zrobiła to pralka. To dowód rzeczowy i międzynarodowy sygnał, że mój syn wie, czym są farby. Ogarnia też  kredki w kilku odsłonach, plastelinę, ciastolinę, modelinę, piasek kinetyczny i inne podobne atrakcje. 

Prania. Czapki. Nie. Będzie. Duma mnie rozpiera, że jest taka umazana, że dziecko malowało rakietę kosmiczną! A do Karuzeli Sztuki apeluję: proszę kupować wyłącznie porządne, niespieralne farby. Te, które zdobią czapkę, trochę się wykruszają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miłego dnia!