piątek, 19 kwietnia 2013

karmimy się na dworze

Jeśli ktoś myśli, że w imię mycia okien zrezygnuję ze spaceru z Ukochanym i Ukochanym, to jest w jakimś kolosalnym błędzie. Mogę za to zrezygnować z prysznica.
Bo spacery wraz z nastaniem lata stały się naprawdę długie i moje mleczne cyce są na nich niezbędne. Wczoraj Antośko zaczął już konkretnie protestować, więc Matka na luzaka poszukała ławeczki i dała jeść. Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że o ile nie jestem lakterrorystką, to zdecydowanie jestem fanką laktacji, zwłaszcza mojej własnej, oprócz tego wykazuję cechy rasistki, bo wierzę, że mleko ludzkie jest dla ludzi, a krowie dla cieląt. Więc Dziecię wcina na tej ławeczce, a ja niby się opalam, a tak naprawdę tylko czekam, aż ktoś do mnie ura bura, żebym mogła pokazać, jaka jestem fifa rafa. Pierwsza babka uśmiecha się pełną gębą, jakby chciała mnie pochwalić za karmienie na dworze. Kolejny jest facet. Lekko zbity z tropu, ale nic nie mówi, więc ja też cicho sza. Następny zesłany przez los przechodzień to mój profesor od literatury. Odpowiedział na dzień dobry, ale udał, że nie poznaje. Czwarty był Mąż Szanowny:
-Przepraszam, czy druga pierś jest wolna?
-Tak, zapraszam.

1 komentarz:

Miłego dnia!