niedziela, 7 czerwca 2015

Ogród

Jestem potwornie rozchorowana, ale zamiast kierować swe myśli ku sprawom ostatecznym, co wydaje się sensownym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę moje samopoczucie, rozważam kwestie ogrodu. 57 arów to lekko ponad pół hektara. Obawiam się zatem, że będziemy te rośliny sadzić, sadzić, sadzić, a i tak będzie pusto. Nie mniej jednak prace ogrodowe są dla nas tak cudownie przyjemne, że nie mogę się doczekać jesieni. I jej pożegnania, przywitania wiosny, i wykańczania domu. A póki co leżę w łóżku, kaszlę co najmniej jak Katarzyna Iwanowna i oglądam Maję w Ogrodzie, robiąc notatki, a w międzyczasie czytam o EMach i oborniku.

Podczas gdy poszerzam horyzonty, zauważam też, że zaczęłam w znacznie większym stopniu doceniać piękno natury. Ja, humanistka, ale w mieście chowana, byłam w stanie zachwycać się przyrodą, ale odkrywam zupełnie nowe poziomy tego zachwytu. Chyba dlatego, że po raz pierwszy to NASZE zapiera dech w piersiach, a z perspektywy tarasu wszystko odczuwam mocniej. Nam obojgu chce się dbać o ogrodowe sprawy, a tymczasem trwają prace budowlane, coraz bardziej zaawansowane...













1 komentarz:

  1. No widzę, że domek rośnie i budujecie z tego samego materiału co my :-) u nas ogród ma 26 arów i mimo, że posadziliśmy 200 tujek i kilka innych roślin, to jest pusto. Musicie,przemyśleć sobie kwestię takiego,rozplanowania aby dobrze kosilo się trawę. Ciężko wjeżdżać kosiarką między drzewa, a pewnie u Was przy takiej powierzchni,zakupicie traktirek, który jest jeszcze większy niż spalinówka. W razie pytań pisz, służę pomocą

    OdpowiedzUsuń

Miłego dnia!