czwartek, 28 maja 2015

Pierwszy trening po bardzo długiej przerwie

Ponoć "życie jest jak klocki z Tetrisa. Jak wszystko pasuje, to nagle znika." I właśnie na tydzień zniknęła moja aktywność blogowa, bo oddałam się siłce. Myślę, że próbując pogodzić wszystkie elementy swojego życia, opanuję sztukę żonglowania do perfekcji, ale mam plan. Będę ćwiczyć 3 razy w tygodniu, w środę i piątek, kiedy Antoniutek jest w przedszkolu, no i jeszcze w niedzielę. Reszta musi ułożyć się sama.

Pierwszy trening był prześwietny. Schudłam pięć kilo, urosłam trzy centymetry, wyprostował mi się garb i mam cudownie smukłe uda. Sport czyni cuda, zwłaszcza w mojej głowie. Postanowiłam wykorzystać darmową wejściówkę do wypasionego klubu, dzięki czemu przypomniałam sobie, jak fantastycznie jest ćwiczyć. Potem poszło jak z płatka, a do ideału brakuje tylko tego, żeby ktoś mi za ćwiczenie zapłacił, co już miało w moim życiu miejsce.

Na dobry początek skupiam się na redukcji tkanki tłuszczowej, co jest dość proste: ćwiczę na bieżni- idę w dość szybkim tempie, ale kluczowe jest to, żeby maszerować jakieś 45-60 minut, im dłużej, tym lepiej. Możemy oczywiście wyliczać sobie tętno spalające tłuszcz, ale praktyczna rada jest taka, że mamy mieć lekką zadyszkę podczas rozmowy w trakcie ćwiczeń. A. Pamiętajcie, żeby lekko napinać brzuch i ściągać łopatki! Oczywiście można podkręcić tętno na wiele sposobów, ja jednak wybieram opcję pod górkę zamiast biegu czy truchtu, bo w przeciwnym razie bolą mnie kolana.

Mam też cellulitową tajną broń- powiedzieć Wam, jaką?

2 komentarze:

  1. ja ćwiczę brazylijskie pośladki z Ewką Ch - cellulit ma podobno raz na zawsze mnie opuścić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawaj z tą tajną bronią!

    OdpowiedzUsuń

Miłego dnia!