piątek, 26 lutego 2016

pani.

Antek ma charakterek. Po mnie. I bardzo dobrze. Jest ciekawy świata, otwarty lub zamknięty, gdy ma na to ochotę. Na ogół można się z nim dogadać, jakby był po kursie negocjacji (ze mną też, dzięki książce, która zdecydowanie powinna dostać pokojową nagrodę nobla!!!). Ale. Ostatnio jest nieco trudniej, niż zwykle.
Jedziemy sobie autobusem. Przygoda. Aż tu nagle Antek nie wysiada, bo ma chęć powciskać guzik. Rozumiem, ale jeśli nie wysiądziemy, to autobus odjedzie dalej od domu i będziemy musieli dłużej iść. No i jedziemy dalej. Wysiadamy i lament. Bo nogi bolą.
I wtedy, zupełnie znikąd pojawia się pani i mówi "To chodź ze mną, ja Cię zabiorę".
Moje osłupienie trwa ćwierć sekundy. "Nie oddam mojego kochanego synka, on nigdzie z panią nie pójdzie"
Oczywiście korci mnie, żeby jej wytłumaczyć, że nie proponuje się obcemu dziecku porwania, raczej staramy się go nauczyć, żeby w takiej sytuacji krzyczał "pożar, tato, pomocy!", no i oczywiście żeby się nie wtrącała, ale mam nadzieję, że wyczyta to wszystko z moich oczu.
Ale nie wyczytała. Może naprawdę myślała, że stanę po jej stronie? Albo że go oddam. Jest obrażona. "To ja pani chcę pomóc, a pani tak  nieuprzejmie?". "Nie potrzebuję pomocy i nie jestem nieuprzejma. Nie oddam pani dziecka" (to tak żeby Antek wiedział, że nie ma mowy!). Odwracam się i kucam naprzeciwko niego, żeby mu powiedzieć, że wszystko gra.
I wtedy się zaczyna. "Pani jest niedobra. Pani go źle wychowuje, takiego samego chama jak pani pani wychowa." Padają słowa i słówka, ich potok płynie i płynie coraz bardziej, tradycyjne nie życzę sobie nie działa, ("bo agresję pani wywołała!") mówię więc do Syna. "Antosiu, pójdziemy za tą panią, zobaczymy, gdzie mieszka i zgłosimy ją na policję, bo na to jest paragraf."
Syn zachwycony, a ona uciekła.
Co zrobił(a)byś w takiej sytuacji?  
P. S. Następnego dnia też spotkałam świra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miłego dnia!