sobota, 11 kwietnia 2015

garden works

Ogród zawsze kojarzył mi się z szeroko pojętym czilautem, a ni stąd ni zowąd stał się miejscem pracy. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy odkryłam, że brudzenie rączek w ziemi to świetna sprawa. Jesteśmy ludźmi bez telewizora, cenimy sobie wspólnie spędzany czas, ale tyranie w ogródku ma wyjątkową wartość. Uspokaja nas. Łączy, daje nam poczucie, że tworzymy coś wyjątkowego, dla nas i dla naszych bliskich. Randka w ogródku to super randka. Jako początkująca pani ogrodnik wystroiłam się w sweterek Tommy Hilfiger i jasne spodnie, za to wybór gumowych sztybletów był wyborem doskonałym.
Zgodnie ze sztuką ogrodniczą należy zrobić nasadzenia, zanim powstanie dom, więc pomimo straszliwego pobojowiska na działce bawimy się łopatkami. Ja mam małą, a Mąż Szanowny dużą.  Poza tym jestem mózgiem tej operacji, wybieram rośliny i pokazuję paluszkiem, gdzie należy je posadzić. Tujki posadzone jesienią robią się coraz większe, przyszła pora na prace wiosenne. Więc pokopaliśmy, posadziliśmy, dzień był super, mimo iż Antoniutek spędził go z kochanymi Dziadkami (dzięki!), którzy umożliwiają nam od czasu do czasu wyjścia dwuosobowe, a my chwytamy każdą chwilę bez wyrzutów sumienia, bo rodzice też ludzie, muszą mieć swoje sprawy i czas tylko dla siebie. Jakkolwiek banalnie to brzmi, po czasie bez Tosia mamy dla niego więcej energii, uwagi i pomysłów. 
Jeśli ktoś z Was ma dla nas jakieś rady o tematyce ogrodniczej, to ŚMIAŁO! Zwłaszcza, że mamy poważny ogrodowy plan, o którym ośmielę się mówić, jak się spełni.
P.S. W ogóle nie brzydziłam się robaczków, które wykopywałam z ziemi.









1 komentarz:

  1. My dopiero teraz zaczynamy przygodę z ogrodem. Nie bawiliśmy się w to podczas budowy, bo nawoziliśmy masę ziemi na działkę i byłoby to bez sensu, aby ciężarówki zniszczyły nasze rośliny. Później nie było pieniędzy- przecież to również jest spory wydatek.

    OdpowiedzUsuń

Miłego dnia!