środa, 13 marca 2013

króliczość

Antek zjadł królika (dla zdziwionych- dzieciom często daje się to mięso, chyba, że są wegetarianami, ale Antek póki co nie jest) i wyrosły mu królicze uszka. Królicze zęby, sądząc po licznych fochach, są właśnie w drodze, w dalszej kolejności czekamy na królicze futerko. Ja osobiście najbardziej cieszę się na myśl o króliczym ogonku- kuleczce, za który będę mogła łapać mojego uciekiniera, gdy za bardzo zbliży się do krawędzi łóżka, kabla podłączonego do prądu lub moich ciapów, które wprost uwielbia lizać.
Poza tym wielkiej przemianie towarzyszą nowe obyczaje: Dziecię wybudza się od piątej rano, więc daję mu biust, żeby jeszcze pospał i tracę przy tym cenne sekundy,minuty, a w końcu godziny błogiego lenistwa. Ostatecznie Maluch wstaje między szóstą a siódmą, by uciąć sobie pierwszą drzemkę koło dziewiątej i nie pytajcie mnie, dlaczego nie może po prostu pospać dwie godzinki dłużej, bo naprawdę nie wiem, nie pojmuję.
Oprócz tego nową rozrywką jest branie cyca do buzi, zaciskanie szczęk i powolne wypuszczanie bez rozluźniania paszczy. Antek śmieje się przy tym do rozpuku, podobnie jak przy ciągnięciu mamy za włosy.
Mimo wszystko cieszę się, że mam dzień świra, a nie ziemię jałową.


2 komentarze:

Miłego dnia!