Od kiedy Piotrek buduje dla nas dom, jestem najczulszą z żon. Zero oczekiwań.
To nie jest normą w naszym związku. Piter spędza mnóstwo czasu z Tosiem, ale w ogóle nie ma we krwi współudziału w pracach domowych. Jeśli zdobędzie się na przygodę z odkurzaczem, muszę siłą powstrzymywać się przed zbieraniem okruchów z podłogi (bo wiem, że obrażony nie prędko chwyci odkurzacz ponownie, a i tak nie prędko chwyci odkurzacz ponownie). Jeśli, dumny jak paw, stwierdzi "Całą kuchnię posprzątałem", to wiem, że czeka na mnie kilka garnków do umycia, no i prawdopodobnie trzeba pozamiatać. Poza tym jest absolwentem prawa, bliżej mu do książek, niż do śrubokręta, a czary mary z podłączaniem lampy uczył się robić w naszym pierwszym mieszkaniu.
Ale nie odpuszczam. Super, że odkurzyłeś. O, świetnie, że włączyłeś zmywarkę. Ośrodek sarkazmu, ogromna część mojego mózgu, nie wie, co jest grane. A to wzmocnienie pozytywne. Staram się doceniać każdy gest, bo pewnie facetowi nie jest łatwo brać się za obowiązki, które jakiś czas temu były uznawane za domenę kobiet. Nie mogę odpuścić, i wcale nie chodzi o to, że jest XXI wiek i równouprawnienie w dostępie do mopa. Nie mogę odpuścić, bo wiem, że gdyby na mojej głowie, poza pracą, i gotowaniem, które jest dla mnie przyjemnością, było ogarnianie wszystkiego, byłabym okropną frustratką.
Jednak ostatnio sprawy wywróciły się do góry nogami, bo mój mąż, intelektualista (intelekt jest sexy!), wziął się za budowę domu. Kiedy wraca o dwudziestej wraca z działki, cierpliwie i z uśmiechem na ustach wysłuchuję tyrad o dysperbicie i ławach fundamentowych,
bloczkach i rozmaitych nowościach, o których i tak nie mam pojęcia. Oczywiście czeka na niego coś ciepłego, Antek śpi, mieszkanie jest ogarnięte. Woła "Kochanie, przyniesiesz mi piwo?", a ja podaję mu butelkę. Gdy
czilautuje się w wannie, ja robię mu kanapki na następny dzień.
Bo buduje dla nas dom.
Haha, fajny wpis. My budowaliśmy dom we dwoje, pracowaliśmy zawodowo. Nauczyłam się przy mężu używać wiertarek, wkrętarek, frezarek i masę innych rzeczy. Umiem sama zrobić w domu niemal wszystko. To samo tyczy się męża w odwrotną stronę. Zmywa, pierze, odkurza, a jeśli mamy jakąś uroczystość to prasuje wszystkie rzeczy. Jedyne czego nie robi to gotowanie. Nie umie, nie lubi. No cóż- dobrze, że ja się w tym spełniam. Po budowie domu będziesz tak samo oblatana w tych tematach jak ja, a we własnym domu i mąż prędzej pomoże przy pracach domowych. Swoją ciężką pracę szanuje się podwójnie, a jeszcze za cięzko zarobione pieniądze potrójnie :-)
OdpowiedzUsuńOn pomaga, tylko opornie :) Skoro w ogrodzie nam idzie, to pewnie przy budowie też pójdzie :)
UsuńGrunt, że każde z Was odnajduje się w swojej roli. :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie! w życiu nie spodziewałam się, że się odnajdę w takim czymś, ta budowa ustawiła wszystko we właściwym miejscu.
UsuńChyba mamy tego samego męża :) Podpisuję się pod wpisem obiema rękami!
OdpowiedzUsuńMyślę, że to samo oprogramowanie jest w setkach modeli :)
UsuńMila, kozak wpisik. Dobra żona z Ciebie ;]
OdpowiedzUsuń