niedziela, 20 stycznia 2013

ratunku wyprzedaż

W związku ze świadczeniem usług gastronomicznych na żądanie dla pewnego młodzieńca dawno nie wychodziłam na zakupy. Pierwsze próby zostawiania Antka pod czyjąś troskliwą opieką zakończyły się straszliwym kryzysem butelkowym, przez miesiąc Dziecię nie chciało jeść, wyło z głodu, więc ja dziękuję, posiedzę z nim w domu. No ale gdy pory posiłków się unormowały, postanowiłam wykorzystać uprzejmość moich kochanych (bez cienia ironii)  Teściów i pójść polować. W moim ulubionym mango nazbierałam tysiąc rzeczy i poszłam mierzyć. Wszystko w rozmiarze s lub xs, wszystko za duże, wisi, odstaje, z tej mąki nie będzie chleba. Tak się zmartwiłam, że nawet szary płaszczyk, który chwilę wcześniej sprawił, że prawie wydałam z siebie dziki krzyk radości, odwiesiłam na wieszak i z buzią w podkówkę opuściłam sklep.
Także chudnąć się nie opłaca, prawie tęsknię za kilogramami, które zostały mi po ciąży, i po których nie ma już ani śladu, bo właśnie jako mały grubasek we wrześniu minionego roku weszłam do tego samego mango i wszystkie rzeczy w rozmiarze 38 leżały na mnie jak ulał, a ja opuszczałam sklep z dumną miną usatysfakcjonowanego łowcy.
Gdybym coś kupiła, zamieściłabym zdjęcia, ale...    

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. kochana, ta chudość jest wynikiem alergii Antka i uwierz mi, wolałabym mieć dyszkę do zrzucenia, a co tam, nawet dwie (jak w ostatnich dniach ciąży kiedy, nie wstydźmy się tego napisać, przytyłam niemal połowę tego, co wcześniej ważyłam)

      Usuń
  2. ja mam do zrzucenia 5-8 i robie wszystko, a za Chiny nie moge!!!!!!! wiec zazdroszcze bardzo, bardzo :) a ulubiony sklep mozna zawsze zamienic na inny ( np. Zara czy Benetton maja małe rozmiarówki).

    OdpowiedzUsuń

Miłego dnia!