Antek lubi zabawki, ale najbardziej zafascynowany jest tym wszystkim, czym bawią się rodzice. filiżanka z kawą? Szaleństwo, obiad mamy? Wow! spodek? Daj! A najlepiej to kabel od laptopa, albo chociaż pudełko z chusteczkami. Musieliśmy podziękować za współpracę pluszakom (bo alergia, roztocza, kurz- nigdy nie przypuszczałam, że będę zabierać dziecku misie), najsłodszy ryjek robi się strasznie czerwony, kiedy podrażni go mata edukacyjna- czyli zawsze, gdy się go na niej położy, a walnięcie się grzechotką-gryzakiem zawsze oznacza płacz. No i oczywiście martwię się czy przy produkcji nie zostali czasem poszkodowani Mali Chińczycy.
Dlatego zastanawiam się nad sensem zabawek. Czy naprawdę muszą piszczeć, świecić, uczulać, no i aż tyle kosztować? Jakie są Wasze ulubione zabawki z dzieciństwa? Pamiętacie je?
Jaka ładna zmiana szaty graficznej na blogu :)
OdpowiedzUsuńNa zabawkach dziecięcych się nie znam, ale pamiętam, że kiedy sama byłam mała umiałam się bawić czymkolwiek. Wszystkie te grające, śpiewające i zmywające naczynia nowości zabawkowe zabijają w dzieciach kreatywność i wyobraźnię - więc niech się Antek bawi filiżanką, może dla niego to piracki statek, kto wie? :)
btw, proponuję wyłączyć weryfikację obrazkową komentarzy - będzie łatwiej je dodawać ;)
gracias, gracias, wszelkie uwagi mile widziane, już wyłączone. Dziś znowu szalał ze spodkiem :)
Usuń